14.11.06

Dirk the Plumber

Jak niektórzy być może wiedzą, pewną wadą naszego mieszkania leuveńskiego był prysznic. Nie był on może jakoś strasznie obrzydliwy, jednak odpadające kafelki nigdy nie są miłe (swoją drogą, jakbym był kafelkiem przyklejonym do blachy, pewnie też bym się odklejał). Landlady odgrażała się, że każe to naprawić praktycznie od samego początku, jednak tygodnie mijały, a o remonciku nie było mowy. Tym niemniej, wczoraj wieczorem dostałem od Landlady mejla, że dziś ,,plumber'' przybędzie do naszego mieszkania o 9.30, i że mamy go wpuścić, nie bać się i w ogóle zapewnić swobodę operowania.

Obudziliśmy się o 9.00 pełni najgorszych obaw. Doświadczenia z tzw. fachowcami mamy jak najgorsze (nigdy nie zapomnę bandy jaskiniowców, którzy montowali nam okna na Targówku). Co gorsza, od rana lało jak z cebra (mamy dach z pleksi, więc zawsze wiemy, czy pada), obwodnica brukselska znana z korków (po niderlandzku file, mieliśmy to dziś na lekcji niderlandzkiego w dialogu), więc nastawialiśmy się na dość upierdliwe czekanie i spóźnienie się na zajęcia. Ku naszemu zaskoczeniu, pięć po pół do usłyszeliśmy dzwonek (nie wiem, czy Belgowie mawiają o kimś, kto przybywa w samą porę, że jest punktualny jak hydraulik w deszcz, ale byłoby całkiem na miejscu). Hydraulik o fizjonomii podstarzałego hippisa (długie siwe włosy, broda -- te klimaty) przyniósł swoje narzędzie, deski, którymi jak się okazało miał zakleić kafelki (myśl techniczna Belgów wciąż mnie zdumiewa), a my pojechaliśmy na zajęcia.

Gdy wróciliśmy na drugie śniadanie, prace już były dość zaawansowane. Było trochę wiórów po cięciu desek, więc zanosiło się na to, że będziemy mieli co sprzątać po powrocie. Powstały też dwa problemy. Otóż hydraulik musiał zakręcić kurek z wodą, który to jest w piwnicy, a nie miał do niej klucza. Właścicielka miała przyjechać dopiero wieczorem, a spodziewał się skończyć wczesnym popołudniem. Po drugie, my z zajęć mieliśmy wrócić dość późno, a hydraulikowi jakoś nie widziało się czekać do naszego powrotu.

Pierwszy problem został rozwiązany następująco: hydraulik za pomocą drucika włamał się do piwnicy, którą (gdy zrobił, co miał zrobić) zamknął ta samą metodą, którą otworzył. Jeśli chodzi o drugi, dałem hydraulikowi klucz i umówiłem się, że zostawi nad framugą.

Gdy wróciliśmy, okazało się, że hydraulik sobie poszedł, a na pożegnanie posprzątał elektroluksem podłogę w kuchni (miły bonus, bo zbieraliśmy się do tego od kilku dni).W umywalce znaleźliśmy następującą kartkę:

Dirk the Plumber

Teraz pytanie do szanownego czytelnictwa: ilu z Was odważyłoby się umówić z hydraulikiem na zostawianie klucza na framudze w Polsce? Ilu polskich hydraulików w Polsce mówi po angielsku z całkiem ładnym akcentem? I ilu na pożegnanie odkurza Waszą kuchnię?

Brak komentarzy: