6.6.06

Tegoroczna sesja

Tegoroczna sesja jest straszna. Bynajmniej nie z tego powodu, że jest najcięższą sesję w mojej dotychczasowej karierze akademickiej -- aż cztery (!) egzaminy (w tym momencie politechnicy prawdopodobnie pospadali z krzeseł). Chodzi o to, że ta sesja jest NUDNA.

W zeszłych latach zawsze był jakiś thrill, który motywował mnie do zwiększonego wysiłku. Pierwszy rok -- wiadomo, w pierwszej sesji człowiek jest zawsze podekscytowany, a historia filozofii starożytnej i średniowiecznej nawet mnie ciekawiły (najwyraźniej nie byłem jeszcze aż tak zblazowany). Drugi rok -- filozofia nowożytna, a zatem Kant. Ciężkie jak diabli, ale jak się wreszcie coś wyczai, satysfakcja gwarantowana. No i, co najważniejsze, logika 2, która nie dość, że była dość trudna, to jeszcze ciekawa i pożyteczna (znacie to wrażenie, że uczycie się czegoś i czujecie, że robicie dla siebie coś dobrego?).

A teraz? Historia filozofii analitycznej -- przerobiłem większość tych tekstów w bardziej sprzyjających warunkach. Filozofia nieanalityczna -- aż nie chcę komentować. Zbyt duże zaangażowanie w lekturę spowoduje, że mózg zamieni mi się w jogurt. Filozofia nauki -- ile można o indukcji, falsyfikacjonizmie, rewolucjach naukowych, ciągle w tej samej kolejności? Etyka -- to, co mnie interesuje w etyce, przez sporą część Instytutu Filozofii zostałoby uznane za nie-filozofię. Jeśli ktoś nie wierzy, proponuję przeczytać moją pracę z etyki.

Oczywiście, z braku laku to bym nawet się pouczył do egzaminów (a Lakatosa to poczytał z przyjemnością). Ale, ja mam po prostu lepsze rzeczy do roboty. Jakie?

Po pierwsze, kupiłem sobie dwie strasznie fajne książki (a dokładniej, jedną kupiłem, drugą dostałem w prezencie):
  • Abelson, Sussman i Sussman, Struktura i interpretacja programów komputerowych. Wspaniały podręcznik do wstępu do programowania, co więcej napisany w Scheme (co poniektórzy znają moje zboczenie na punkcie nawiasów). Tylko włączyć Emacsa i siedzieć i kombinować.
  • Donald E. Knuth TEX. Przewodnik użytkownika. Tej książki nie muszę chyba przedstawiać. Dodam, że jest prezent mojego ojca na urodziny, imieniny i dzień dziecka (trochę mu zajęło zanim uzbierał pieniążki :).
Po drugie, chciałbym pouczyć się logiki. Mostowski kusi Kleenem i Ackermannem, z Konradem nie dokończyłem kwestii kwantyfikatorów rozgałęzionych... Boolos i Undecidable stygną...

Po trzecie, mamy z Julą pomysł na artykuł na temat Deep Structure.

Po czwarte, chciałbym napisać programik do wyciągania z bazy Biblioteki Narodowej opisów bibliograficznych książek na podstawie ich ISBN-u. Bardzo by nam to pomogło w aktualizacji listy naszych książek, która nie jest ruszona od prawie pół roku. Przy okazji nauczyłbym się czegoś więcej na temat Z39.50, co nie wiadomo, kiedy może się przydać.

Te cztery punkty powodują rzecz następującą: jak się uczę do sesji, mam wyrzuty sumienia, że zajmuje się czymś epistemicznie mało wzbogacającym, licząc na pieniądze ze stypendium (materializm na krótką metę: jutro stypendium, pojutrze niższe zarobki, fuj-fuj!). Jak zajmuję się czymkolwiek z czterech powyższych punktów, mam wyrzuty sumienia, że nie uczę się do sesji (nauka i dobry wyniki na egzaminach to przecież mój obowiązek). Jaki jest tego wszystkiego efekt? Kto na tym traci? Otóż, Wy, drodzy czytelnicy. Bo Wam skuczę strasznie w tym blogu, zamiast zająć się czymś pożytecznym.

Brak komentarzy: