12.10.06

Zaimki i dobre wychowanie

Jedną z bardziej fascynujących rzeczy są zaimki osobowe. Nie, naprawdę. Niby taka niepozorna część mowy, ale ile może dać radości. Na przykład, w takim nowomelanezyjskim (tok pisin) istnieje kilka różnych słów na oddanie tego, co my oddajemy nudnym i niedokładnym “my”: w zależności od tego, czy obejmuje rozmówce czy nie. Oprócz tego, w tok pisib istnieje więcej liczb niż w bardzo archaicznej grece i starej polszczyźnie: mamy nie tylko liczbę podwójną, ale też potrójną (i niech ktoś się ośmieli powiedzieć, że jest to język prymitywny!). Zatem:

I osoba ekskluzywna:

  • singularis: mi (ja)

  • dualis: mitupela (ona i ja)

  • trialis: mitripela (oni dwoje i ja)

  • pluralis: mipela (oni i ja)


I osoba inkluzywna:

  • singularis -- nie ma, z powodów poniekąd ontologicznych.

  • dualis: yumitupela (ty i ja)

  • trialis: yumitripela (wy dwoje i ja)

  • yumipela (wy wszyscy i ja)


II osoba:

  • singularis: yu (ty)

  • dualis: yutupela (wy dwaj)

  • trialis: yutripela (wy troje)

  • pluralis: yupela (wy)


III osoba:

  • singularis: em (on/ona)

  • dualis: tupela (oni dwoje)

  • trialis: tripela (oni troje)

  • ol (oni -- ale czworo lub więcej).


Wspomniany Tok Pisin jest jednym z oficjalnych języków Papui Nowej Gwinei. Powstał jako pidgin na bazie angielskiego, ale obecnie jednak (jak widać) dość mocno wyewoluował. Używa go ponad 4 milionów ludzi (a dla sporej ilości jest to pierwszy język): w handlu, w szkołach, w kościołach, podczas debat w parlamencie... Nic w tym dziwnego: mówimy o kraju, gdzie jest ponad 800 różnych, praktycznie niespokrewnionych ze sobą języków. Jakoś muszą się dogadywać.

(Na pocieszenie dodam, że o ile Papuasi okazali się bardzo kreatywni pod względem zaimków, to używają tylko dwóch przyimków. Czyli, jest dla nich bardzo ważne, czy było ich dwóch czy trzech, ale mają w nosie, czy coś jest za samochodem czy obok niego.)

Ale, aby znaleźć coś ciekawego nie trzeba wcale szukać aż tak daleko. Wystarczy obejrzeć sobie zaimki niderlandzkie, a w szczególności w niderlandzkim używanym we Flandrii. Tak jak Papuasi mają hopla na punkcie dokładnego określenia o ile osób i o jakie osoby chodzi, Flamandzi mają hopla na punkcie grzeczności. Ale po kolei.

Większość zaimków osobowych w niderlandzkim ma wersję emfatyczną i neutralną: czyli “ty” to jij albo je, a “on” to hij albo he. Druga osoba ma jednak bonus, w postaci formy u -- “ty” (grzecznościowej, czyli wobec profesora i prezydenta) -- coś jak ustéd po hiszpańsku. U jest takie samo w liczbie pojedynczej i mnogiej, co więcej, czasownik przy u też ma zawsze formę liczby pojedynczej. Do tej pory jest w miarę normalnie.

Ale, weźmy pod uwagę, że niderlandzki bardzo szybko się zmienia, i pojawi się hardkor. Otóż, we flamandzkiej wersji niderlandzkiego jeszcze do niedawna (czyli za dziecięctwa naszej landlady) zamiast jij (lub je) używano gij (ge), zarówno w liczbie mnogiej, jak i pojedynczej. Obecnie zamiast tego używa się jij, a w liczbie mnogiej jullie (co w luźnym, acz dosłownym tłumaczeniu znaczy “wy-ziomki” -- 40 lat temu w Belgii było to nieznane), a gij jest slangowe. Ale w holenderskiej wersji niderlandzkiego, gij i ge jest strasznie formalne i używa się go jedynie w poezji i w modlitwach, jak się do Bozi zwraca. Teraz wyobraźmy sobie, jak musi odbierać Flamandzki rap Holender...
Zatem, wiemy już, skąd się biorą dowcipy Holendrów, że Flamandowie to sobie panują nawet wśród przyjaciół na piwie. Belgowie nie pozostają dłużni zauważając (zgodnie z prawdą), że przynajmniej nie używają charczących dźwięków, podobnych do występujących w arabskim (prawda, Belgowie nie charczą przy mówieniu dzień dobry -- mówią po prostu goudemorgen [hujemorhen] -- co mimo fallicznych skojarzeń, jest nieco milsze w brzmieniu).

Te wszystkie zawiłości zaimkowe tłumaczył nam dzisiaj po zajęciach profesor od lingwistyki, Frank Van Eynde, czyli osoba ze wszech miar pod tym względem kompetentna. Zaimki rysował w tabelce podzielonej na część formalną i kolokwialną, a później robił dużo strzałek aby pokazać, gdzie te zaimki przewędrowały. Mam dziwne wrażenie, jakbym nie zapamiętał wszystkiego. Lingwista w Belgii nigdy się nie nudzi -- niderlandzki, jak mówiłem, zmienia się bardzo szybko. Co, jak zauważyła moja żona, bardzo pasuje kartelowi lingwistów i wydawców, a zapewne odbiera przyjemność życia nauczycielom i emerytom.

Brak komentarzy: