28.8.06

Generalne zniechęcenie

Ostatnio ewidentnie nie wywiązuję się z (samemu sobie narzuconego) obowiązku pisania regularnie postów. Nie dlatego, że nie mam o czym pisać (mam całkiem dużo pomysłów), ale z powodu ogólnego zniechęcenia. Co gorsza, nie jest to jedynie jakieś moje psychiczne fiu-bździu. Nie, proszę państwa. Świat dzielnie mnie wspiera w moim zniechęceniu.

Ot na przykład -- jednym z wielu odłożonych na później obowiązków, które gryzą mnie po kostkach jest napisanie pracy rocznej, a właściwie dwóch prac rocznych, jednej z filozofii nauki, drugiej z etyki. Zarówno pierwszą, jak i drugą w pewien sposób napisałem. Na filozofię nauki zaprezentowałby najchętniej zawartość swojego referatu wygłoszonego na konferencji w Szrenicy (albo raczej: tę jego część, którą po przemyśleniu uważam za sensowną). Na etykę z kolei już napisałem jedną pracę roczną, na temat gwałtu z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej, która na tyle się spodobała prowadzącemu ćwiczenia profesorowi Szawarskiemu, że zaliczył mi na jej podstawie egzamin. Egzamin, ale nie pracę roczną.

Problem z pracą na filozofię nauki jest taki, że mi się 10 problem Hilberta zdążył znudzić dokumentnie... Jak myślę o przeczytaniu artykułu ze zbioru, który sobie wypożyczyłem z BUW-u robi mi się autentycznie słabo. Problem z nową praca z etyki jest taki, że choć już wymyśliłem temat -- (Etyka zbierania danych marketingowych w Internecie, tak, proszę państwa, filozofia na bajerze jedzie!), mam trudności ze znalezieniem osoby, która zechciałaby w swojej wielkiej łaskawości tę pracę ocenić. A profesor Szawarski, wielki do tej pory entuzjasta mojej twórczości, jest za granicą i siłą rzeczy nic mi nie pomoże.

Cóż, świat się na mnie uwziął, i tyle.

A bardziej na serio: nie da się ukryć, że wakacje człowiekowi potrzebne, nie tyle do szczęścia, ile do w miarę normalnego i twórczego funkcjonowania. W tym roku wakacji miałem mało (praca w Wielkim Babilonie to jednak nie to samo co byczenie się na plaży) i zostały one zużyte w większości na bardzo przyjemne i potrzebne, ale jednocześnie wyczerpujące pod względem psychicznym czynności, takie jak śluby. To wszystko powoduje, że jestem w pewnym sensie wypalony i mam duże trudności z pisaniem w miarę sensownych wpisów na bloga -- by nie wspominać o ciekawych pracach naukowych. Mam nadzieję, że plotka o bezpłatnych warunkach z prac rocznych nie jest bujdą.

(A już offtopicowo i radośniej -- zapraszam do przeczytania mojego gościnnego wpisu na blog mojej małej żonki, czyli małżonki.)

Brak komentarzy: