30.8.06

Marketing Hunów

Pod koniec ostatniego posta zamieściłem nastepującą złośliwość pod adresem Łindołsa:
Windows
Designed by Users
Built by Children
Marketed by Attila the Hun.

Zapisawszy posta patrzyłem się dość tępo w klawiaturę swojego laptopa, zastanawiając się, co by tu jeszcze zrobić: poczytać, posprawdzać blogi, a może wyborczą? I nagle przyszło mi do głowy, że owszem, Microsoft ma marketing na miarę Atylli. Jak doszedłem do tego odkrycia?

Spójrzcie, drodzy czytelnicy, pod swój monitor. Tak, na klawiaturę (zakładam, że czytelnicy mają standardowo ułożone komputery). Przypatrzcie się uważnie, a szczególnie: przyciskowi między lewym Ctrl i takimż Alt. Tak, ten mały irytujący przycisk, w który czasem trafia się zamiast w Alt-a albo Ctrl-a. Jest na nim logo Windows. Zapewne ma braciszka po drugiej stronie spacji.

Tak zwane przyciski Windows są w zasadzie bezużyteczne* -- wyświetlanie menu Start nie jest zazwyczaj najczęściej wykonywaną czynnością przez standardowego użytkownika komputera (a nawet jeśli robi się to często, to taka funkcja może być podpięta pod Ctrl+Enter albo coś w tym guście (standardowo Ctrl+Esc)). Prawoklik klawiaturowy (!) wydaje się z kolei sprzecznością samą w sobie, a jego użycie jest skrajnie nieintuicyjne.

Zdawałoby się, że umieszczanie przycisków Windows na klawiaturze jest bezsensowne. Niestety, na sześć klawiatur, jakie obecnie znajdują się w moim mieszkaniu, 5 ma przyciski Windows (szósta miała, ale je wydłubałem, ponieważ mnie denerwowały). Żadna nie jest klawiaturą firmy Microsoft. Nawet Toshiba, w której ze względu na oszczędność miejsca zrezygnowano z prawego Ctrl i AltGr, umieściła w klawiaturze laptopowej przyciski Windows.

Dlaczego? Ponieważ przyciski Windows są jedną z bardziej perfidnych (bo trudno ją zauważyć), wredniejszych (logo MS źle mi się kojarzy) i bardziej pomysłowych (wręcz: genialnych) akcji marketingowych, jakie przychodzą mi do głowy. Przycisk Windows koduje w głowie użytkownika mniej więcej taki przekaz: komputer = Windows. Nie ma komputerów bez Windowsa. Przecież nawet na klawiaturze jest ich logo! Wyformowanie logo na powierzchni księżyca byłoby niewiele bardziej skuteczne: w końcu reklama na klawiaturze trafia dużo lepiej do grupy docelowej Microsoftu.

Co więcej, jestem w stanie się założyć, że Microsoft wcale nie płaci za tę (moim zdaniem skuteczną) reklamę producentom klawiatur. A na pewno nie wszystkim. Widziałem klawiatury z logo Windows takich Nołnejmów, że MS im na pewno nie zapłaciło. Z tej prostej przyczyny, że nie ma pojęcia o ich istnieniu!

Jak jeszcze sobie pomyśle o Orwellowskim w duchu serwisie Windows Genuine Advantage (nie masz oryginalnego Łindołsa, nie zainstalujesz sobie update'ów -- nigdy bym się tego nie domyślił na podstawie nazwy, a Wy?), to przychodzi mi tylko jedno do głowy: dział marketingu w Microsoft jest doubleplusgood. Szacun dla wielkiego Huna!

* Oczywiście, przyciski Windows są w zasadzie bezużyteczne jedynie pod Łindołsem. Pod Linuksem można w niezbyt skomplikowany sposób przydzielić im praktycznie dowolną funkcję -- np. klawisza Super (przełącznik taki jak Alt i Ctrl), co wyraźnie zwiększa ilość dostępnych skrótów klawiszowych (ponoć jest to bardzo przydatne pod Emacsem).

Brak komentarzy: